Oczywiście, że Cię kocham.
Ja się w ogóle nad tym nie zastanawiam. Zawsze chciałem mieć grono wyznawców.
Religia kóz.
Kozy to śliczne zwierzęta.
Feder mi gra w uszach. Nie mogę zatrzymać tej muzyki. Coś się zmieniło. Ale co? Po co ja się tak wylewam. I wlewam się jednocześnie.
Ogólnie to historia wcale nie jest zabawna. Po ostatnim wpisie postanowili mi podłożyć bombę. Ona ogólnie wybuchła i to wcale nie jest zabawa. To wszystko na poważnie.
Ach czekałem aż w końcu nadejdzie ten dzień. Nigdy nie mogę zapomnieć tych tygodni, sekund i lat. Wtedy byłem jeszcze młodszy, gdy słuchałem tych piosenek. Ale mama mi mówiła "będzie".
Bezsensu zupełnie bezsensu.
To dla P.K.
Edit. Morskie oko
Muszę walczyć. Oni chcą mnie zamknąć...
Grono wyznawców nie jest niebezpieczne? To podchodzi już w pewnym stopniu pod fanatyzm.
OdpowiedzUsuńMiłość to nic innego jak grono wyznawców. Oczywiście, że jest niebezpieczne. ;) Ale jakie piękne...
OdpowiedzUsuńTa definicja nieco bardziej kojarzy mi się z obsesyjną miłością.
OdpowiedzUsuńObsesja to moje drugie imię.
OdpowiedzUsuń