wtorek, 28 czerwca 2016

Nałóg jako walka pozorna i prawdziwa (dzień 5)

Walka trwa nawet kiedy broń jest ukryta. Pozory stwarzają uczucie poprawnej rzeczywistości. Ale czy to prawda?

Minęło pięć dni. Pięć to bardzo ładna liczba. Ma na pewno wiele znaczeń i tym podobnych rzeczy. Na pewno wiele rzeczy stało się piątego dnia miesiąca, albo piątego miesiąca, albo roku piątego... Czy ja bełkocze?

Bełkot jest potrzebny do opisania całej sytuacji. Im więcej bełkotu, tym większa szansa na powiedzenie prawdy. A to o prawdę chodzi. W niej jest siła i sens tego wszystko. Bo jak nie my to kto? Trzeba znaleźć ten kamień. Rzucić go. I zostawić w ręce. Wtedy uleci ból, którego tak naprawdę nie ma.

Próbuje rzucić amfę. Miałem napisać ten wpis po siedmiu dniach. Napisałem szybciej. Nie wiem czy uda mi się dotrwać w postanowieniu. Będę z całych sił próbował dopuścić do zwycięskiej sytuacji. Wróg jest u bram. Oglądam filmy.

Ostatnio w filmowym świecie trafiają do mnie przeróżne horrory. Zaczęło się od "Obecności" - tej pierwszej. Ciekawy film. Na początku był trochę straszny, ale jak się rozkręcił to już nie straszył. Następnie w pewnym wielkoformatowym sklepie odnalazłem dwa filmy na dvd w cenie pięćdziesiąt groszy. Dwa horrory. Jeden już obejrzałem. Został drugi. Wesa Cravena - "Ostatni do po lewej".

Oprócz tego widziałem azjatyckiego "The Ringa". Dziwne odczucia.

Dużo filmów do końca nie oglądam. Kiedyś od deski do deski całe oglądałem. Teraz jakoś nie potrafię czasem.

Dobra robię parę minut przerwy. Ja to jednym tchem piszę. Jak wrócę to dopiszę to co trzeba.

Od tego momentu zaczyna się prawdziwa treść.

Jak ktoś rzuca jakiś nałóg. To staje na głowie, żeby zastąpić jedną rzecz drugą. Widzę to po sobie. Nie będę wyliczał rzeczy, które były zamiennikami, bo aż mi wstyd.

Postaram się walczyć dalej.

Kolejny wpis pokaże, czy dam radę czy nie...
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz